Opublikowano 10-06-2022 Dodał sp2mm
Wszyscy z niecierpliwością odliczamy czas do wakacji, ale wiemy, że koniec roku to dla wielu z nas czas dużych zmian. Dlatego korzystając z ładnej pogody, klasa 3e postanowiła wyruszyć w podróż, żeby te ostanie wspólne chwile spędzić wyjątkowo. Pani Dyrektor zgodziła się na wyjazd rowerowy, pod warunkiem, że zabierzemy ze sobą specjalistę od podmińskich, leśnych ścieżek, które można przemierzyć na dwóch kółkach i tak pan Sławomir Dziugieł został przewodnikiem naszej wyprawy. Trzeba mu przyznać, że wybrał najbardziej urokliwą i bezpieczną drogę, ale nam również udało się go zaskoczyć szybkim tempem i wytrzymałością.
Dołączyło do nas także trzech tatusiów, którzy spisali się na medal, od technicznej strony naszej wyprawy. Było komu wrócić po zapomniany plecak Franka, założyć łańcuch Igora, który spadł trzy razy i pomóc Dominikowi, który tak zapatrzył się na leśne ptaki, że zaliczył wywrotkę w trawę. Za to nasza wychowawczyni wybrała nam świetne miejsce na pozostałe atrakcje. Dojechaliśmy do „Bobrowego Siedliska”, w którym pan Tomek przygotował nam najlepsze atrakcje. Na początku nauczył nas czytać mapę i korzystać z kompasu. Potem ruszyliśmy do lasu, w poszukiwaniu oznaczonych na mapie punktów. To była fantastyczna przygoda! Nie jest łatwo dogadać się w tak dużej grupie, która droga prowadzi do celu oraz do którego punktu ruszyć najpierw. Okazało się, że dziewczyny mają zdecydowanie słabszą orientację w terenie. Za to chłopcy radzili sobie świetnie. I tylko trochę potrzebowali pomocy taty Piotrka. W sumie to nie wiemy, czy większą radość z biegania na orientację mieli chłopcy, czy tatusiowie. Ostatecznie udało nam się zebrać wszystkie punkty i wrócić do siedliska przed zachodem słońca.
Tam już czekało na nas ognisko z kiełbaskami. Po jedzeniu mieliśmy czas na grę w piłkę. Grając nad rzeczką, wiadomym jest, że piłka może wpaść do wody. Nasza wpadała tam wyjątkowo często. Wiadomo też, że współpraca to podstawa w grupie, więc wyławialiśmy ją całą grupą. Później strzelaliśmy z łuku, biegaliśmy na bosaka po trawie, wypiliśmy herbatę z cytryną i ruszyliśmy w drogę powrotną. Choć ten dzień spędziliśmy poza szkołą, to i tak nauczyliśmy się wielu rzeczy. Na przykład tego, że zmiany są nieuniknione i potrzebne, a jeśli zamienisz autobus na rower, to możesz odkryć nowe, ciekawe ścieżki. Wiemy już też, że mapa i kompas się przydają, ale ważniejsze jest dobre towarzystwo, gdy przemierzasz leśne szlaki. A jak nie znasz drogi, to zwykle obok jest ktoś, kto może trochę lepiej zna się na mapie i nic w tym złego poprosić go o pomoc.
Również wiemy, że nie zawsze najkrótsza droga jest tą najlepszą, dziewczyny są delikatniejsze, ale mniej narzekają, a szramy po gałęziach zagoją się do wesela… tylko nie wiadomo czyjego. Zrozumieliśmy, co to znaczy robić „maślane oczy” i że jak kogoś zdenerwujesz, a on nagle zgubi się w lesie, to od razu przechodzi cała złość. Nawet jeśli ten ktoś zgubił się tylko na chwilę i to specjalnie. Nauczyliśmy się, że jak czegoś bardzo chcesz, to musisz dużo razy próbować. Na przykład, jeśli wyjątkowo dużo razy wrzucisz piłkę do rzeki, to pani Agnieszka w końcu zgodzi się, żeby wszyscy pomoczyli w niej nogi. Okazało się, że czasami nie trzeba jeździć daleko, żeby być w pięknym miejscu. Czasem wystarczy się tylko rozejrzeć, a okazuje się, że to, co najfajniejsze i najlepsze od dawna jest tuż obok. Jednogłośnie stwierdziliśmy, że to była najlepsza wycieczka w ciągu naszych trzech wspólnych lat!
Klasa 3e i wychowawczyni Agnieszka Mika