Zażynki, czyli rozpoczęcie żniw najlepiej było zacząć w sobotę. Czasami wyznacznikiem rozpoczęcia był głos przepiórki.
Moja babcia zawsze mówiła, że należy chociaż rozpocząć w sobotę czyli nawet ściąć małą wiązkę zboża. Wstawano razem z pianiem kogutów. Przed pracą święcono sierpy i kosy. Przed pierwszym cięciem robiono znak krzyża, a pierwsze ścięte kłosy układano na krzyż. Te czynności zawsze wykonywał właściciel ziemi -gospodarz. Żniwa miały swój rytm. Zawsze koszono od świtu do południa. Mężczyzna, który kosił ustawiał się do koszenia w taki sposób, aby podcięte łodygi opierały się o zboże, a nie opadały na ziemię. Wcześniej koszono tylko sierpami, co zapewniało odpowiedni szacunek do ziarna. Za kośnikiem szła kobieta- zbieraczka, trzymała w ręku sierp i podbierała. Gdy nazbierała pełne naręcze, wyciągała garść słomy, dzieliła je na dwie części i wiązała zboże w snopek. Snopki ustawiono w „dziesiątek”(10 snopków).Cztery tworzyły środek, inne opierano po trzy z każdej strony. Gdy było południe, przerywano pracę na posiłek i odpoczynek. Do pracy i z pracy zawsze wszyscy szli śpiewając.
Kolberg pisał: „Każdy pracował osobno na swoim wydziale, szli zawsze ze słońcem, ze wschodu na zachód, czyli od lewej do prawej strony”. Zawsze na końcu pola zostawiono niezżęte zboże, które pielono. To miało chronić uprawy przed chwastami. Gdy już wszystkie kłosy (pokłosie) były zebrane z pola, nie mogło nic zostać. Stawiano na rżysku wiechę-pęczek zbóż ozdobiony kwiatami. Robiono wieniec ze zboża i wszyscy żniwiarze szli z pieśnią na ustach do swojego pana- gospodarza. Oddawali mu wieniec co było symbolem zakończonych żniw. Gospodarz dziękował im ,częstował ich wódką, były tańce i śpiewy. Gdy już nie było pańszczyzny, gospodarze zbierali się w karczmie. Żniwa w Polsce trwały dawniej dwa miesiące , od 15 czerwca do 15 sierpnia, a kończono je dożynkami (Święto Plonów). Dożynki obchodzone były w każdym gospodarstwie, były obrzędem, mającym zapewnić dobre plony w przyszłych latach. Dziękowano Bogu za zbiory.
W swoim życiu kilka razy brałam udział w żniwach „i to tylko tak z doskoku”. Jest to ciężka praca. Najbardziej pamiętam smak zsiadłego mleka, które babcia dawała do picia, powrót do domu na wozie pełnym snopków. Po tych robotach zawsze byłam strasznie pokłuta i wszystko swędziało.